Niezgrabny z początku z urodą dość słabą
Powolny, pełznący po liściu leniwie
W poczwarkę się zmienia by ukryć przed światem
Swe ciało, cokolwiek z wyglądu wstydliwe
Lecz pęka skorupa co kryje zagadkę
I wychodzi w końcu cud natury piękny
Rozwija swe skrzydła na słońca promienie
Wzbijając się w niebo i pędząc przed siebie
Choć piękne nad wyraz w swych skrzydeł łopocie
Jak pędzlem dotknięte, Boskiego Malarza
Zdobione wzorami w niezwykłe kolory
Życie ich tak krótkie za sprawą Natury
PANP