W dzikości kolorów przeżartych purpurą
To wznosi się, spada w huku wodospadu
Jak moja głowa podoła tym myślom
Czy zdołam ogarnąć choć część tego SZAŁU?
Narasta, pęcznieje jak pąki na wiosnę
By nagle się zapaść w kamienny krąg piekieł
To podniecenie co na zmianę z gniewem
Dokąd mnie prowadzi? Dzisiaj sama nie wiem
Lecz w końcu powoli gdzieś SZAŁ się ulatnia
I spokój na chwilę w mej głowie zagości
Na długo? nikt nie wie
I tak rzucone już kości
PANP